Zasłabnięcie w pracy
Wydarzenie miało miejsce podczas spożywania posiłku. Jak pracownik siedział tak upadł z krzesła. Nie było mowy o zadławieniu.
Pracownicy szybko zadziałali. Udzielili pomocy. Przeprowadzili resuscytację krążeniowo- oddechową. Wyprowadzili na świeże powietrze. Funkcje życiowe powróciły. Powiadomili pogotowie. Pogotowie udzieliło pomocy.
Szkolenia nie poszły w piach! Pracownik żyje! Został on hospitalizowany.
Co na to pracodawca?
Jak nie patrzeć i debatować to nie ma pracownika. Powstała szkoda. Nie wiadomo czy wróci do pracy. Pojawiło się wydarzenie nadzwyczajne. Jak pomóc?
Takie i inne pytania zaczęły się nasnuwać. I na tym by się skończyło. Gdyby nie twarde stanowisko pracownika służby BHP.
Odpowiedź nasunęła się sama. Trzeba działać!!! Jak najszybciej.
Dokonywać ustaleń. Powiadamiać organy, o których mowa w art.234 K.p. Z tego przepisu wynika pewien obowiązek. Jest on nałożony na pracodawcę. Ten obowiązek polega na niezwłocznym zawiadomieniu właściwego okręgowego inspektora pracy oraz prokuratora o wypadku śmiertelnym, ciężkim, zbiorowym oraz każdym innym wypadku, który wywołał wymienione skutki, mający związek z pracą.
I zaczęło się cmokanie. Dowolne interpretowanie przepisu np.: ,,Takie jak niezwłocznie to nie znaczy natychmiastowe a powiadomić zawsze będziemy mieli czas” oraz ,,w szpitalu nie będą wiedzieli natychmiast jakie skutki tego zdarzenia mogą być”.
Ostateczne stanowisko w sprawie.
Argumenty jakby się skończyły. Pozostały jeszcze dwa argumenty.
Jeden to wynikający z art.221 Kodeksu Karnego, z którego wynika, że kto nie zawiadamia w terminie właściwego organu o wypadku przy pracy lub chorobie zawodowej albo nie sporządza lub nie przedstawia wymaganej dokumentacji podlega każe do 180 stawek dziennych albo karze ograniczenia wolności.
Ten argument nie zadziałał. Ostateczny był skuteczny. Oświadczenie o rozwiązaniu umowy o stałą obsługę z zakresu BHP. Zajęcie takiego stanowiska zadziało. Pracodawca uległ sile desperacji behapowca.
Co to za wydarzenie?
Zebrane informacje potwierdziły, że to nie ,,wypadek miłosny”. Lecz ciężki! Stanowisko lekarza prowadzącego leczenie było nieugięte. Dzięki skutecznym działaniom specjaliście pracodawca uniknął odpowiedzialności karnej. Jakież, że to później były podziękowania.
WNIOSKI:
Wniosek jest jeden słuchaj specjalistów i nie omijaj prawa.
Dodaj komentarz